"Gniew nie jest wrogiem. Wrogami są opieszałość, apatia i rozpacz."
O tym samym pisze Hawkins w swojej książce "Siła czy moc". Złość, na jego skali poziomów świadomości, jest o 4 stopnie wyżej niż apatia. Ale ja zawsze powtarzam, żeby nie wierzyć tzw. autorytetom, czy komukolwiek na słowo. Żeby zawsze "przepuścić" to przez siebie. Poczuć. Najważniejszy dowód, jaki kiedykolwiek możemy zdobyć, to tzw. "dowód wewnętrzny". No więc przyjrzyjmy się temu stwierdzeniu - prawda to czy nie? Jak się czujemy, gdy jesteśmy apatyczni? Do niczego nie mamy ochoty, energii. Natomiast z poziomu gniewu jesteśmy w stanie wykrzesać energię do zrobienia czegoś - do dania komuś w pysk, do udowodnienia czegoś komuś, do zrobienia czegoś, choćby w zemście. Nie, że do tego zachęcam - to wciąż niskie energie. Niemniej jednak to stąd zaczyna się działanie. Jeśli coś nas dostatecznie długo dostatecznie mocno uwiera, dopiero wtedy możemy zacząć działać, kiedy przyjdzie wkurw, po okresie pokornego znoszenia. Zatem zaprośmy gniew do naszego życia zamiast go ciągle odrzucać, jako ten "zły". Niech będzie naszym przewodnikiem do pożegnania się z tym, co nam nie odpowiada.
Nawiązując do wczorajszego posta o złości, jeszcze słowo o gniewie. Rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, że za gniewem stoi smutek. Dużo łatwiej jest nam się złościć niż smucić. Gniew jest też bardziej akceptowalny społecznie. Kiedy się smucimy i ktoś nas zapyta o powód, wtedy - chcąc odpowiedzieć szczerze - będziemy musieli zwrócić się ku sobie, do wnętrza. To pierwsza trudna droga, do wnętrza. Potem, żeby o tym powiedzieć, musimy pokonać tę drogę raz jeszcze z wnętrza na zewnątrz, aby wydobyć to na światło dzienne. Więc nie tylko musimy wykonać tę trudną wewnętrznie pracę, ale jeszcze stanąć obnażonymi przed oczami drugiej osoby, przed wzrokiem jej duszy. Musimy pozwolić, by ktoś inny NAS zobaczył. Nas prawdziwych. To trudne. Aby coś takiego zrobić, musi być ogromna odwaga i gotowość obu stron - jednej, żeby to pokazać, drugiej, żeby to przyjąć. Nie jesteśmy społecznie uczeni jak obchodzić się ze smutkiem. Jak obchodzić się z emocjami w ogóle. Dlatego często posługujemy się nimi jako narzędziami do osiągnięcia jakiegoś celu. Ponieważ jak napisałam, smutek jest trudno zarówno okazać, jak i przyjąć, często chowamy go za gniewem. Gniew mówi "nie podchodź do mnie, zostaw mnie w spokoju". I jest tylko przykrywką dla tego, co dzieje się naprawdę wewnątrz. Na co sami nawet nie chcemy spojrzeć. A osoba, która widzi gniew, w naturalny sposób się oddali, gdyż czyjś gniew, to potencjalne zagrożenie dla nas samych. Jeśli więc następnym razem coś Cię rozgniewa, przystań i popatrz czy za tym nie kryje się coś więcej. Czy gniew na kogoś nie jest przypadkiem smutkiem, że ktoś nie chciał zaspokoić jakiejś Twojej potrzeby. A nasze potrzeby, w pierwszej kolejności musimy nauczyć zaspokajać się sami sobie, zanim zaczniemy oczekiwać tego od innych.